sobota, 19 kwietnia 2014

Tyki/Devitto - Kartka z pamiętnika.

Rano ktoś pukał. Wstałem i niewiele myśląc otworzyłem drzwi. Stał tam Jasdero i się mi przyglądał.
-Czego? – Warknąłem. Zachichotał, jak to miał w zwyczaju, a na jego twarz wpełz ten idiotyczno-wredny uśmieszek.
-Deviiii… – Krzyknął przeciągle. Nadal zbyt nie rozumiałem o co chodzi, ale co w tym dziwnego, jak spałem tylko około godziny? Zza rogu wyłonił się Devitto. Pogapił się na mnie przez małą chwilę po czym zagwizdał krótko.
-Uuu… Tykuś, ale masz zajebiste ciało! – Spojrzałem na niego. To przecież było oczywiste. Jestem mega skromny. Ale… Ale skąd on o tym wiedział? Bliźniacy, widząc moją zaskoczoną minę zaczęli chichotać. Pokazali na mnie palcami. No cóż… Popatrzyłem tam gdzie wskazywali i… Szok bo… Byłem goły. Normalnie zupełnie o tym zapomniałem. Devitto kazał zejść Jasdero na śniadanie.
-Jas, idź. Ja z Tykim zaraz dołączymy. – Uśmiechnął się do brata.
-A… Czemu nie chcesz iść z nim? – Spytałem.
-Zobaczysz zaraz. – Błysk w jego złotych oczach gdy patrzył jak blondyn schodzi na dół. Wepchnął mnie do pokoju i zamknął drzwi. No dobra… Siadłem na łóżku. A on tak niespodziewanie na mnie skoczył. Nasze wargi się zetknęły. Całował mnie i coraz bardziej je pogłębiał. Odwzajemniałem z dziwną przyjemnością. Dziwną? Przecież przyjemność to moja specjalność… Devit posuwał się dalej. Położył rękę na moim kroczu i zacisnął ją lekko. Przygryzłem wargę. Zaczął mnie… Zadowalać? Tak, chyba mogę to tak ująć. Więc ja też zacząłem dobierać się do jego rozporka. Na początku na jego twarzy zauważyłem mocne zdziwienie, ale chciał. Wsadziłem rękę w te jego skórzane spodnie. Był rozluźniony. Powoli zacząłem wsuwać suche palce w jego tyłek, na co on zajęczał cicho i przymknął powieki. Popatrzyłem na niego i nie mogłem uwierzyć. Na jego twarzy nie było już tej wredoty tylko… delikatność? Powoli dokładałem kolejne palce. Czułem jak jego paznokcie zaciskają się na mojej szyi, widziałem jak przygryzł wargę żeby nie krzyczeć. Zaczęła mu spływać krew, więc zniżyłem głowę i ją oblizałem. Patrzyłem na jego reakcje z półprzymkniętych powiek. Drugą, wolną ręką zacząłem zdejmować mu spodnie. Poszło gładko. Miał taką aksamitną i gładką skórę. Zupełnie jak kobieta. Wyciągnąłem palce i oblizałem mu lubieżnie wargi. Tą rękę zacisnęłam na jego członku i zacząłem nią poruszać. Przeszedł go dreszcz, już któryś z kolei. Widocznie podniecałem go samym dotykiem. Po chwili poczułem coś na kształt tego, że zaraz dojdzie. Położyłem go na łożu i kucnąłem. Twarzą przybliżyłem się do jego męskości i wziąłem ją do ust. Mokry dotyk mojego języka podróżującego po całym jego penisie spowodował, że Devi wygiął się delikatnie w łuk. Po chwili, pojękując, doszedł. Wyjąłem członka ze swoich ust, mając w nich całe jego nasienie. Połknąłem. Cóż, można śmiało powiedzieć że jego „nadzienie” nie było takie złe. Pocałowałem go delikatnie w wargi. Nie poruszył się.
-Pewnie śpi… – Szepnąłem do siebie, czując jego ciepły oddech i widząc, również jego, wilgotne ciało. Na mojej dłoni pojawił się Teas.
-Nie będę go budził… Sam zejdę, a im powiem że on śpi. – Szepnąłem niby do siebie, niby do Teasa. Zawiązałem swoje długie, uważane za piękne, czarne włosy. Włożyłem te czarne błyszczące spodnie, uważając żeby nie zbudzić Devitta. Nade mną wciąż latał Teas.
-No dobra… – Szepnąłem do siebie, zawiązując długie do kolan czarne buty i zapinając długi, biały płaszcz. Popatrzyłem raz jeszcze na Deviego, widząc dalej tę niewinną minę, uśmiechnąłem się sam do siebie. Ucałowałem go raz jeszcze, zaraz potem wyszedłem, zamykając cicho drzwi i schodząc na dół. Za mną poleciał Teas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz