sobota, 19 kwietnia 2014

Maya/Bou - Nie jest za późno.

A ja myślałem że mnie kochasz. Głupi, głupi ja. Zawsze trafiam na.. Na jakiś skurwieli. Pierwszym był Kyo, ale zostawił mnie z powodu, że.. Że chciałem go ratować. Przed długami, grając jako dziwka. Tak, byłem celem zakładów.. Po tym wszystkim mnie zostawił, nigdy tego nie zapomnę.. Nasz związek nie trwał dłużej niż tydzień. Kolejnym był Aoi. Tak, gitarzysta The Gazette. Myślałem.. Myśleliśmy że to wielka miłość. Tylko takie zdarzają się tylko w bajkach, a moja niedługo potem się skończyła. A czekałem na niego całe siedem długich lat.. Ale zdradził mnie. I to z kobietą. Rozumiecie, że poczułem się jak szmata? Czułem się wykorzystany. Trzecim z kolei był Kanon. Myślałem, że chociaż dla niego coś znaczę. Znaczyłem. Ale jako słodka zabawka do pieprzenia, jakich miał wiele. Bo przecież kto by mu się oparł.. Teraz spotykaliśmy się tylko na próbach, ewentualnie koncertach, ale ja i tak odszedłem. Ja nie chciałem. Kolejna osoba, którą pokochałem, kolejna osoba, którą chciałem mieć, darzyć zaufaniem. Znów się załamałem. Do momentu, kiedy mi, głupiej, zdzirowatej blondynce, bo jak inaczej mam o sobie myśleć? Do momentu, kiedy Dei-chan nie przedstawiła mi Mayi. Ale on znów okazał się być błędem. Zdradził. Mnie. A obiecywał ogromną miłość, wybaczył wiele moich przewinień. Sam nawet nawarczał na Miyaviego, gdy mnie tylko przytulał.. A sam.. Sam się z nim pieprzył.. Skąd o tym wiem? Co prawda, nie było mnie tam.. Ale Aiji ich przyłapał.. I powiedział o tym Junowi.. A on przyszedł do mnie i to było jakoś tak:
Siedziałem z minką zbitego pisaka, bo po prostu.. Martwiłem się. Chciałem swojego Mayę, a on zachowywał się, jakby się mną znudził.. Może to i była racja.. Podniosłem łepek, a tam Jun.
-Coś się stało? Ne? – Spytał, przekręcając lizakiem w buzi.
-N-Nic..
-Blondynko, nie kłam. Wiesz już o tym, iie?
-Ale o czym? – Przechyliłem głowę.
-O tym, że Maya zdradził cię z Miyavim? – Palnął bez zastanowienia.
Zrobiły mi się wielkie oczy, w których zbierały się łzy. Znów wykorzystany, znów jak szmata.. Dziwka.. Mam zjebane życie! Ty, tam, wszechmocny, dobrze się bawisz, prawda?! Wybiegłem, zostawiając zdezorientowanego Juna samemu sobie.
I tak znalazłem się tutaj, wieczorem, gdy jest ciemno i praktycznie nikt nie chodzi. Chlipałem cicho. Maya, ja chciałem nawet za ciebie wyjść! Przecież mamy dziecko! Jak mogłeś.. Dziecko, tak. Mój mały, kochany Takuya.. Przez niego się zawahałem. Ale za późno.
-Wybacz. – Szepnąłem, ale ja nie chcę być już wykorzystywany. Nie chciałem. Przeszedłem przez barierkę oddzielającą most od rzeki. Zadrżałem, pod spódniczką czułem ten chłód wody. Zamknąłem oczy i puściłem się. Wychyliłem do przodu, chciałem spaść, ale..
Poczułem szarpnięcie za ramię, czyjeś silne.. Nie, nie czyjeś, bo dobrze je znałem, ale silne ręce wyciągnęły mnie zza barierki. Maya, po co mnie ratujesz? Żeby znów wykorzystać? A potem zostawić, iść, puknąć innego? Maya, jak ja mało o tobie wiem.
-M-Maya, zostaw mnie.. – Szepnąłem drżącym głosem. Nie, nie teraz, nie mogę się rozpłakać.
-Bou, przepraszam.. – Odszepnął skruszonym głosem.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.. Płynęło mi przez głowę. Nie, nie wybaczę ci.. Nie, nie, nie..
-Przepraszam! Sam nie wiem, co mnie naszło, ale.. Nie musisz się zabijać! – Wykrzyczał. –Bou, proszę.. Ja cię kocham..
Wzdrygnąłem się. Maya, ty idioto.. Mimo woli cicho się zaśmiałem. Spojrzał na mnie zdumionym wzrokiem.
-Przez ciebie? To przez was wszystkich! Najpierw mówicie, że kochacie, a potem zostawiacie! Zostawiasz.. Ja nie chcę tak.. – Zadrżałem. I tak mimo woli się popłakałem. Wziął moją twarz w dłonie i spojrzał w mokre oczy. Chwilę późnej poczułem jego słodkie, miękkie wargi na swoich. Kawałek potem głaskał mnie po włosach, a ja go przytulałem. Nie puszczałem, czułem się bezpiecznie.
Wybaczyłem ci, ponieważ cię kocham..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz