sobota, 19 kwietnia 2014

Ren/Ogata - To się nie uda.

Późnym popołudniem Ren siedział na swoim łóżku nad rozłożonym na pościeli laptopem i pieczołowicie z kimś pisał. Naraz wyłączył czat, zamknął urządzenie i walnął nim o szafkę. Podirytowany, ukrył twarz w dłoniach. Do pokoju wszedł Ogata, cisnął torbą na łóżko i wrzasnął.
-Co za..!
-Co? – Spytał Ren.
-Jak ja im zaraz wpieprzę, to się nie pozbierają..
-Uspokój się. – Mruknął chłopak, przyciągając drugiego do siebie, po czym go pocałował, jak na co dzień, gdy znów zamykali się w akademickim pokoju. Chwilę potem się oderwał, spojrzał na uspokojonego „przyjaciela”.
-No i? – Spytał ponownie Ren.
-Zostaniemy w końcu oficjalnie parą? – Wykrzyknął Ogata, siadając obok tamtego. Spuścił wzrok, nadal z tą obojętną miną. -Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze byłem inny. Ale zjawiłeś się ty i..
-Powiedziałeś ojcu o naszym związku?
-Cholera, jasne, że nie, Ren, zdurniałeś?! Ale nie w tym rzecz! Kłopot w tym, że wiem, czego chcę! Kocham cię, Ren, i chcę być z tobą bez względu na to, co powie mój ojciec!
Ogata spojrzał na ukochanego chłopaka, po chwili twarz mu się rozjaśniła, pozwolił na pojawienie się na niej delikatnemu uśmiechowi.
-A jak chcesz to z nim załatwić? Przecież będzie przyjeżdżał.
-Ojcem będę martwił się później.
-Chyba cię zabije, jak się dowie, że jednak jesteś ze mną, tak samo, gdy nas przyłapał, pamiętasz?
-Jeśli idzie o mnie – Odparł Ogata. -Wcale mi nie zależy na tym, by się dowiedział.
-Przecież wiesz, że to niemożliwe, prędzej czy później się dowie.
-Nie ma rzeczy niemożliwych!
-Dlaczego nie spytasz go o zdanie?
-Chyba ci odwaliło! – Prychnął. -Nie powiem mu, nie narażę się na wydziedziczenie.

~~.~~.~~.~~.~~.~~.

Ogata, trzymając za dłoń Rena, zatrzymał się. Przybliżył swoją twarz do jego, zarzucił mu ręce na szyję i głęboko pocałował. W nowej szkole niektórzy stukali się na ten widok w czoło, inni patrzyli na nich z obrzydzeniem. Z impetem otworzył drzwi do swojego akademickiego pokoju i wciągnął go do środka. Oderwał się od ust Rena i już go miał zaciągnąć w stronę łóżka, gdy nagle stanął jak wryty. Przy jego biurku siedział ojciec.
-Co ty tu robisz?! – Warknął Ogata.
-Ogata, natychmiast masz z tym skończyć! – Odwarknął ojciec.
-Ale, kurwa, ja..!
Pan Yamato zerwał się na równe nogi i uderzył pięścią w biurko. Ren już miał się wtrącić, ale Ogata go powstrzymał.
-Ani waż mi się protestować! – Krzyknął ojciec. -Nie dość, że plamisz honor rodziny, to jeszcze z premedytacją mnie okłamujesz! – Rozwścieczony, zaczął chodzić po pokoju. Ogata stał nieruchomo, usiłując opanować chęć przyłożenia mu..
-Jakim cudem myślałeś, że takie kłamstwo nie wyjdzie na jaw? Odpowiadaj! Kto ci tak namącił w głowie?! Może on?!
-Nie wciągaj go do tego!
-Czy ty naprawdę sądziłeś, że o niczym się nie dowiem? Jego siostra mnie poinformowała! – Rzucił wzburzonym głosem. -Jutro z tym definitywnie kończysz! i Jedziesz do psychologa!
-Odpierdol się! Nigdzie nie jadę!
Ojciec spurpurowiał z wściekłości. Podszedł do syna i mierząc w niego wskazującym palcem, wolno i dobitnie powiedział:
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie.
-Nigdy nie obchodziło!
-Nie przerywaj! Kończysz z tym! Czy to jest jasne?!
-Głuchy jesteś?! Nigdzie nie jadę!
Pan Yamato spojrzał na syna rozgoryczonym wzrokiem.
-Wiele z siebie daliśmy, by cię wychować. – Powiedział sucho. -Nie zrobisz nam zawodu.
Odwrócił się i wyszedł sztywno z pokoju. Ogata jeszcze długo stał, targany emocjami, przytulony do Rena. Potem podszedł powoli do biurka i zaczął walić pięściami w blat. Bił coraz mocniej i mocniej, aż poczuł, że ktoś go przytula i szepce uspokajające słowa, a po niewzruszonej twarzy płyną łzy.

~~.~~.~~.~~.~~.~~.

Ogata wziął głęboki oddech, opierając głowę o ścianę klasy.
-Mój ojciec chce, żebym zrezygnował z bycia szczęśliwym na rzecz „honoru rodziny”. Ren jest dla mnie wszystkim! Z nim właśnie chciałbym żyć. Wiem o tym na pewno. Ale rozumiem też ojca i to jest idiotyczne! Jest ważną osobistością, a jego syn to gej zabujany w biedniejszym chłopaku, wychowanym przez siostrę, bez rodziców! Ale.. – Ogata szukał słów. -On zaplanował resztę mojego życia, nie pytał mnie o zdanie, zresztą jak zawsze!
-Czy powiedziałeś to wszystko swojemu ojcu jak mnie? O nim, swoim chłopaku, reszcie życia?
-Pani chyba, kurwa, żartuje!
-Wynika z tego, że nie zależy ci na Kazamie. – Powiedziała łagodnie Kumiko. -Ogata. – Wychowawczyni spojrzała spokojnym wzrokiem na swojego byłego studenta. -Wiem, że wydaje ci się to niemożliwe, ale musisz porozmawiać z ojcem. Musisz mu to wytłumaczyć, a on musi cię wreszcie zaakceptować.
-Ale ja wiem co on znów zacznie pieprzyć! Że to niepoważne fanaberie, że moja miłość jest głupia, frywolna, demoralizująca i że powinienem z tym błaznowaniem skończyć! Powiem, że razem z matką bardzo na mnie liczą, że nie mogę im zrobić zawodu i że dla mojego własnego dobra wybije mi to z głowy!
-Tak.. – Yankumi usiadła ciężko na biurku. -Jeżeli uważasz, że to rzeczywiście coś więcej niż tylko zauroczenie, kaprys, udowodnij to ojcu. Staraj się mu pokazać, jak bardzo ci na Kazamie zależy, że z nim chcesz żyć. To może długo potrwać i nawet jeśli się nie powiedzie, będziesz miał pewność, że się starałeś. Porozmawiaj z ojcem, Ogata.
-Nie ma prostszego sposobu? – Mruknął.
-Nie, jeśli chcesz żyć w zgodzie.
Przez dłuższy czas nauczycielka i student siedzieli w milczeniu. Za oknem w ciemności dął jesienny wiatr.
-Dzięki, ale wolę sam decydować, co robić. W ogóle żałuję że ci to powiedziałem.. – Burknął Ogata i wyszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz