sobota, 19 kwietnia 2014

Shizuo/Izaya - Jedno słowo a tyle znaczy.

W Ikerebuko działo się jak co dzień. Chodź w tym  dniu Shizuo był bardziej agresywny, a Izaya bardziej irytujący.
 Orichara właśnie się schylił, unikając znaku drogowego. Shziuo naszedł go w mieszkaniu, co brunetowi bardzo się podobało. Znak walnął o ścianę z której zaczął sypać się tynk. Informator stanął blisko blondyna, prawie dotykając go piersią.
-Oh, słodki Shizu-chan, będę musiał zrobić remont…
Zaśmiał się Izaya, co Hewijamę jeszcze bardziej zdenerwowało. Zamachnął się jakimś żelastwem, które przecięło mu ramię.
-Osz ty!
Krzyknął, wyskakując przez okno na dach niższego budynku, gdy nagle obok niego wylądowała lodówka. Zza okna wyłoniła się głowa barmana.
-I-ZA-YA! Wracaj tu!
Brunet z chęcią by wrócił, ale pieczące ramię mocno dawało się we znaki. Zeskoczył w zauek, oparł się plecami o mur i trzymał za krwawiącą ranę.
Godzinę później…
Gdy był już pewny, że blondyna nie ma w jego mieszkaniu ani okolicy, poszedł po klatce schodowej do swojego domu. Wchodząc, zobaczył otwarte drzwi i bałagan. Jakby przeszło tornado. Nieważne. Przeklął pod nosem i burknął coś o remoncie. Gdy w pobliżu nie było przystojnego barmana, cała radość z życia uciekła. Rozejrzał się. W oknach zauważył coś na kształt krat w więzieniu. Ej, tego tu nie było… Instynktownie cofał się do tyłu, wyczuwając coś nieprzyjemnego, gdy drzwi się z hukiem zatrzasnęły. W zamku było słychać szczęk kluczy.
-I-ZA-YA!
Uśmiechnął się w charakterystyczny sposób Shizuo, łamiąc klucz.
-He… Hewijama?
Prawie krzyknął czarnowłosy, gdy ten był już koło niego, przyszpilając go do ściany. Nie żeby mu się to nie podobało, ale mimo wszystko to było dość straszne.
-Co… Co ty robisz?
Informator zmusił się do kpiącego uśmiechu. Blondyn zsunął trochę niebieskie okulary z wrednym uśmieszkiem.
-Uczę cię szacunku, jeżeli samemu nie łaska.
Orichara wyjął sztylet i już miał zaatakować, kiedy jego ręce zostały przyparte do ściany boleśnie, a ostrze z głuchym dźwiękiem upadło na podłogę. Barman zerwał z niego płaszcz i koszulkę, odsłaniając dość ładnie ukształtowaną klatę, pokrytą delikatną skórą, wprost stworzoną do pieszczot. Przejechał językiem po jego ranie, na co on zajęczał cichutko.
-No co…? Nic nie powiesz…?
Mruknął sztucznie zmartwionym tonem Shizuo. Chłopak nie odpowiedział, tylko, zażenowany, odwrócił wzrok. Przewrócił go na brzuch i niemalże zerwał z niego spodnie. Brunet miał czarne bokserki z czerwonym bykiem w punkcie „docelowym”.
-Nie, nie, proszę, słodki Shizu-chan, nie…
Mruknął Izaya.
-Mówiłeś coś?
Ironiczny uśmiech nadal nie schodził z twarzy blondyna.
-Proszę! Przestań!
Krzyknął nieco wystraszony, gdy poczuł, że został pozbawiony ostatniego skrawka materiału. Hewijama zaczął sie zastanawiać, przejeżdżając suchymi palcami po jego wejściu.
-Hmmm…
Mruknął cicho barman.
-Mam propozycję… Zostań w tej pozycji, a może nic ci nie zrobię…
Skłamał. Izaya, i tak już poniżony, zgodził się. Zamarł w bezruchu. Nawet nie wiedział, że wypiął się jeszcze bardziej, ukazując różową, nieużywaną dziurkę. Informator miał niezwykle kształtny tyłek. Zaśmiał się cicho, zdjął pas i związał nim palce Orichary. Przekręcił na chwilę głowę, starając się jakoś ogarnąć myśli, gdy w oczach coś mu mignęło. To był nóż Izayi. Niespodziewanie w wnętrze bruneta weszło coś zimnego, raniąc delikatną skórę przy wejściu. Gwałcony otworzył szeroko czerwone oczy, z których popłynęły łzy i krzyknął przeraźliwie. Barman zaczął poruszać ostrzem. Tyłek już obficie krwawił, a nóż ranił już nawet wnętrze. Po jego udach spływała karmazynowa ciecz, która skapywała na podłogę. Izaya po cichu płakał. Był bliski omdlenia. Blondyn wyjął z jego wnętrza sztylet po dwudziestu minutach.
-Przestań, przestań, przestań…
Powtarzał to słowo po cichu chrypiącym głosem. Wyglądał okropnie. Bez tej pewności siebie i tylu masek. Hewijama chciał wejść w niego, ale nie zrobił tego. Upuścił nóż i walnął się na kolana, a okulary mu spadły. Przecież… Przecież on go kochał. I go skrzywdził. Przecież może odejść. Blondyn nie chciał, by informator go opuszczał. Bo wtedy już nic nie byłoby takie same. Popatrzył na omdlałego bruneta, którego rozwiązywał. Wziął go na ręce i położył na łóżku. Poszedł do łazienki, a po chwili wrócił z mokrym ręcznikiem, którym umył bruneta ze krwi i przykrył go kołdrą. Wyglądał tak słodko. Wziął kartkę i namazgrał tam coś, po czym wsadził mu do ręki, by ten jak się obudzi, od razu to przeczytał. Ogarnął pomieszczenie i opuścił mieszkanie.
Dwie godziny później.
Brunet się obudził i poczuł że w dłoni coś trzyma. Była to kartka. Żółta kartka, na której były ślady łez i coś napisane.
„Izaya, przepraszam. ~Shizuo.”
Trzy słowa.
-Słodki Shizu-chan, czemu to zrobiłeś?
Zgniótł kartkę.
Tydzień później…
Do Izayi przyjechała Celty, gdzie zaraz po wejściu wystukała.
-”Wiesz gdzie jest Shizuo? Od tygodnia nikt go nie widział…”
Brunet pokręcił głową.
-”Rozumiem…”
I wyszła.
Czy Shizuo jeszcze się pojawi? Nikt tego nie wie.
Brunet nie wiedział, że będzie tak za nim tęsknić…

1 komentarz: