środa, 1 października 2014

Sasori/Deidara - Mewa.

Mewa.
Chcę być mewą.
Mewy są białe.
A ja czerwony.
Czy w takim razie mogę być mewą?
Nie. Nie mam skrzydeł.
Mógłbym najwyżej doczepić i udawać.
Chociaż widział ktoś skorpiona z białymi, puchatymi skrzydłami? Nie.
Więc nie mogę być mewą.
Oddycham głęboko, patrzę w dół. Szaro, nudno. Nie biało. Nie czerwono. Szaro. Z migającymi światłami. Z mruczeniem aut. Źle, brzydko, dół mnie nie pociąga.
A jako skorupiak muszę być na dole.
Dla odmiany patrzę wyżej. Tu jest lepiej. Niebiesko. Biało. Biało.. Tyle miejsca. Tyle swobody. I dlatego chciałbym być mewą. Latać po niebie. Nad wodą, czuć morską bryzę w piórach. Unosić się i opadać. Żyć.
Ale nie mogę.
Bo nie jestem biały.
Bo nie jestem nią. Mewą.
Dlaczego mewą.
A gdyby spróbować? Gdyby zrobić krok do przodu. Może bym poszybował. Może.
Mewa jest biała. Chmury są białe.
Proszek też jest biały. Dużo proszku.
Przecieram nos. Unoszę nogę, krok do przodu, przechylam się..
Ale nie lecę.
Nie lecę, lecz boli mnie coś w okolicach głowy. Chcę ją obrócić, ale nie mogę. Zostaję ściągnięty na dach. Zabolało. Muszę się podnieść. Otruć osobę, która nie dała mi spróbować. Wrzasnąć..
Lecz z moich ust wypływa tylko słabe stęknięcie.
Lecz z jego oczu wypływają bezbarwne łzy.
Coś do mnie mówi. Niech przestanie, głowa mnie boli.
Obejmuje. Krzyczy. Płacze. Pyta.
Co widzę?
Dużo złotego. Dużo błękitu. To jego włosy i oczy. Jest taki inny. Czuję się przy nim słaby. Niski, chudy, bezsilny. Wpycha dłoń w moje czerwone włosy.
Czerwone. Białe. Mewa.
Mówię mu o tym. Patrzy na mnie. Patrzy a za kawałek obejmuje. Przytula. Wyzywa mnie.
Deidara, co się stało? Nie płacz.
To ja, Sasori. Nie płacz. Dziękuję.
Nie chcę być już mewą. Nie chcę białego. Nie mogę patrzeć na proszek. Wyrzuć go, spal, utop. Nie nie nie nie..
Szepcę. Odpowiadasz.
A po twoim nadgarstku spływa coś mokrego. Nie spodziewałbym się.
Zmusiłeś mnie do łez. Czekoladowe oczy błyszczą.