sobota, 19 kwietnia 2014

Dino/Squalo - Zapomnieć o bólu?

Po walce z Yamamoto krzykliwy szermierz przegrał. Chłopak chciał mu pomóc, jednak Superbia Squalo, co oznacza Dumny Rekin, miał swoją dumę. Nie przyjął pomocy i odrzucił młodego mafiozę. W tym samym momencie została uwolniona bestia – ogromny, morski drapieżnik. Białowłosy czekał na skale na rekina. Tamten chwilę potem na niego skoczył, przygniatając szermierza całym, kilkutonowym cielskiem. Dino zamknął czekoladowe tęczówki, wzdychając, po czym po cichu wyszedł za resztą Vongolii. Millefiore przecież powinno zająć się jego ciałem… Albo i nie… Dino szybko stamtąd uciekł, tłumacząc Tsunie, że ma coś do zrobienia, po czym z powrotem pobiegł w stronę szkoły.

~~.~~.~~.~~.~~.~~.

Squalo obudził się w jakimś pokoju. Jeszcze nie kontaktował, szare oczy spokojnie rozglądały się po jasnym pomieszczeniu. Niebieskie meble, białe ściany. Z impetem walnął głową o poduszkę. Chwilę potem syknął z bólu, które przeszyło jego blade ciało. Do środka w tym momencie wszedł blondyn. Spojrzał na rannego i uśmiechnął się kącikiem ust, widząc te dobrze znane, wściekle zmrużone oczy, które na niego patrzyły.

-Już się obudziłeś? – Spytał tym samym, spokojnym głosem.

-Voii~! Co to ma znaczyć?! – Wykrzyknął rekin, jednak słabiej niż zazwyczaj. Poderwał się, chcąc stąd pójść, ale opadł na materac z powrotem. Ból uniemożliwił mu jakikolwiek ruch.

-Ostrożnie! Jesteś cały ranny… – Mruknął Dino, przejeżdżając dłonią po swoim ramieniu w geście zmartwienia, podchodząc bliżej. Położył rękę na jego policzku, przesuwając nią do szczęki, stamtąd palcem obrysowując krawędzi jego kuszących, lekko otwartych ust. Szermierz burknął coś niezrozumiałego, na siłę starając się pokonać rumieńce.

-Voii~! Co ty odpierdalasz?! – Fuknął, jednak odpowiedziała mu cisza. Dino chwycił go za nadgarstki.

-Zaraz sprawię, że przestaniesz odczuwać ten ból… – Zamruczał, po czym po prostu wpił się w miękkie wargi… Przyjaciela? Wroga? W obecnej chwili trudno to określić. Dłonią przesunął po jego ramieniu do obojczyka, potem niżej. Odsunął kawałek bandaża, zahaczając o sutek. Mimo, że rekinowi się to nie podobało, to i tak było przyjemne uczucie. Wsunął język pomiędzy te wilgotne usta. Chwilę potem się oderwał. Moment ciszy, kawałek milczenia. Styknięcie się tęczówek o zupełnie innym kolorze – ciepłym brązie i chłodnym srebrze. Delikatny pocałunek, jak muśnięcie skrzydeł anioła. Pokazująca, ile dana osoba dla niego znaczy. Zsunął usta na barki kochanka, stopniowo schodząc niżej, obcałowywując pierś, żebra, brzuch, podbrzusze. Ściągnął z Superbi spodenki, ukazując chowające się tam podniecenie. Przejechał językiem po jego gorących udach, chwilowo omijając najwrażliwsze miejsce.

-Voii~! W co ty się, do cholery, zabawiasz?! – Warknął srebrnowłosy, na co blondyn jedynie delikatnie się uśmiechnął, biorąc w usta jego przyrodzenie. Rekin przez chwilę nie reagował, jednak potem przeszedł go dreszcz. Tak mocny, że nawet Dino mógł go odczuć. Squalo wygiął się w łuk, mimo bolących pleców. Westchnął, gdy blondyn przejechał uzębieniem po jego trzonie, wywołując falę rozkoszy, przy czubku podgryzając. Superbia zajęczał głośniej, dochodząc mu w usta. Cavallone połknął wszystko, chuchając na jego członek. Oblizał wargi i wsunął mu spodnie z powrotem. Chciał jak najszybciej zaspokoić siebie, jednak członek Varii przecież nie da mu się przelecieć. Ruszył w kierunku drzwi.

-Voii~! Czekaj! Odpowiedz, w co się zabawiasz, śmieciu! Ratujesz mnie, robisz loda, i, kurwa, myślisz że to coś zmieni?! – Chłopak nie odpowiedział, jedynie podszedł do drzwi i złapał za klamkę. Na jego ustach wykwitł delikatny rumieniec z uśmieszkiem. Otworzył je, a wychodząc, usłyszał jeszcze krzyk Squalo.

-Voii~! Czekaj no! Jak tylko wydobrzeję, to tak cię wypierdolę, że własna matka cię nie pozna, śmieciu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz