Rezydencja Earla.
Jasdero znów siedział sam w jadalni, a jego myśli kołowały się. Dziwka, dziwka… Męska dziwka. Prywatna dziwka. I dlaczego? Tylko dlatego że miał dziewczęcą urodę? Na to niestety wygląda. To okrutne, ale prawdziwe. Nagle jego przemyślenia przerwały ciche kroki. Do kuchni wszedł Devitto. Brawo. Czy tylko w walce, lub gdy są zebrani wszyscy Noah, czuje się tak beztrosko? Z pewnością tak. Zaraz znów się zacznie. Zawodowy uke. W każdych rękach. Nawet brata. Kazirodztwo i homoseksualizm w jednym. Pełny zakres usług. Dlaczego, cholera, dlaczego? To boli…
-Hej, blondynko!
Jasdero prychnął jak kot.
-Nie nazywaj mnie blondynką. jestem CHŁO-PA-KIEM!
Przesylabizował, aby brzmiało dobitniej. Brunet zaśmiał się cicho, po czym złapał za jego nadgarstki i przyciągnął do stołu.
-Devi, nie… Daj mi dziś spokój… Proszę…
-Oj, nie, nie. Dziś mam ogromną chcicę…
I wtargnął językiem w usta chłopaka. Jasdero instynktownie złapał brata za ramiona, gdy ten go puścił. Wpił czarne paznokcie w szyję bruneta, po chwili orientując się że ma wolne dłonie, a Devit zajęty jest macaniem i całowaniem go. Wyjął złoty pistolet, który przystawił do jego czoła, na co ten zaprzestał czynności.
-Więc tak chcesz się bawić?
Warknął, a w jego złote oczy zaświeciło coś… Groźnego?
-Mówiłem, żebyś mnie dziś nie dotykał… Prosiłem…
Jego złote oczy także zalśniły. Od łez. Devit miał jednak sumienie. Nie jak Skin czy Earl. Odsunął się od niego. Jasdero walnął o podłogę.
-G… Gomen…
Wymamrotał. I opuścił kuchnię. Blondyn zaniósł się płaczem. Wstał i zapiął spodnie, które nie wiadomo kiedy zostały rozpięte. Serce biło mu jak oszalałe. Skierował się do łazienki, by poprawić makijaż.
Czarny Zakon.
Kanda właśnie się obudził. Przetarł oczy, które nie wiadomo czemu są mokre. Miał kolejny sen, w którym był gwałcony. Przez Komui’ego. Ale to przecież niemożliwe. Nie było go w Zakonie! Odkrył kołdrę i szybko zauważył wybrzuszenie na bokserkach.
-Kurva…
Warknął do siebie. Mimo swojej postury, charakteru, był uke. Zawsze uke. Ktokolwiek by to był, on tylko i wyłącznie uke. Męska dziwka. Ciągle wykorzystywany. Do pokoju wszedł Bak Chan. Usiadł na brzegu łóżka, aż nagle jednym, niespodziewanym ruchem, został przyczepiony nadgarstkami do ram łóżka.
-Kanda, Kanda, nie ruszaj się.
-Nie zrobisz tego… Nie dziś…
-Właśnie zrobię. Założysz się?
I zdjął z niego bokserki. Z kieszeni wyjął… Wibrator?! Właśnie w tej chwili długowłosemu opadła szczęka. Stanął jedną nogą na jego brzuch. Chyba pożyczył buty od Lenalee, bo gdy stanął, Kandę to bardzo zabolało. Nastawił ro na full i włożył do wejścia. Zaczął krzyczeć a po jego gładkim policzku popłynęła łza. Gdy był już bliski utraty przytomności, wyjął mu to i odszedł, gdy mignęło coś złotego. Pomyślawszy że to Tim, zasnął. Jasdero, czyli złote coś, Odpiął bruneta, siadł na parapecie i zaczął patrzeć na każdy mięsień pod jego skórą. Zawsze udawało mu się to wkraść. Zatrzymał na dłużej wzrok na jego kroczu, po chwili ogarniając się. Położył się obok Kandy i delikatnie go przytulił. Kochał patrzeć na tego chłopca. Zasnął.
Kanda, gdy rano się obudził, nic nie powiedział, widząc blondyna. Brakowało mu czułości. Przytulił Jasdero jeszcze bardziej do siebie, czując ciepło od chłopaka na swoim zmarzniętym ciele. Nigdy nie podejrzewał, że brat Devitta może być taki ciepły, miękki, pachnący, ale… Ale…
Zasnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz