czwartek, 31 lipca 2014

Alibaba/Hakuryuu - I tak odeszłem.

"Hej, Hakuryuu.
Mam nikłą nadzieję, że do mnie wrócisz. Że nie zostawiłeś mnie do końca, żeby odejść z Judalem.
Wiem, że w głębi nadal jesteś.. Dobry. Że twa dusza pozostała śliczna, mimo uszczerbków, chęci zemsty..
Wróć.
Oczy nie błyszczą jak dawniej.
Daj mi nadzieję.
Pozwól, iż uwierzę, że będę mógł cię dotknąć raz jeszcze. Poczuć zapach twych włosów, słuchać głosu.
Jesteś wyjątkowy, sprawiłeś, że bez ciebie czuję się jak kupka przeterminowanego ryżu.
Śmieszne jest to, że nawet tęsknię za twoim płaczem.
Nie zdradź mnie z nim - mówię, jakby cokolwiek nas łączyło.
W końcu jesteśmy tylko przyjaciółmi.
TYLKO.
Hakuryuu, wybacz mi.
Alibaba."
Ciemnowłosy zerknął na truchło, trzymając kartkę w dłoni. Blondyn już się poddał? A wyznanie napisane na skrawku papieru było tak śmieszne.
Ktoś jednak wyrwał mu ją z dłoni, mignęły czerwone oczy. List zniknął, stał się popiołem.
-Cuchnie. Choćmy stąd.
Mruknął jeszcze użytkownik Zagana, kierując się do wyjścia.
Za nim poszedł Judal.

Levi/Eren - Idiota.

Dłoń złożona w pięść uderza o klatkę piersiową. Wszyscy naraz. Skrzydła Wolności salutują poległym, w tym jednemu.. Jednemu głupiemu.
Kiedy mówiłeś, że chcesz się pozbyć wszystkich tytanów, nie myślałem, że to tak.. Dosłownie. Naprawdę wszystkich, bez wyjątku. Dzieciaku, muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś. 
Że przez ciebie odczuwam pustkę.
Że przez ciebie oczy mnie szczypią.
Ale nie mogę dać się ponieść chwilowym słabostkom, mimo, że zwyciężyliśmy.
Wiesz, że Żandarmeria nadal chciała zbadać twe ciało? Nawet po.. Śmierci. Ale się im nie udało.
Powoli poznajemy nowe tereny, wszyscy są zafascynowani. Szczególnie Zoe.
Dzieciaku..
Nie wiedziałem, że będę za tobą tęsknić.
"-Nic się nie martw, kapralu. Liczy się to, że zwyciężyliśmy. Prawda?"
Słyszę twój głos. Widzę twój uśmiech.
"-Eren.. Idź się umyj. Cuchniesz."
Rzucam w odpowiedzi w myślach. Salutujesz i odchodzisz. Znikasz.
Idioto..
Spoglądam na swoją dłoń. Czy to..
-Kapralu, płaczesz?
To głos Zoe. Unoszę głowę do góry, pełny pewności siebie.
-To deszcz. Pada. Nie widzisz?
Odpowiadam opanowany. Dziewczyna poprawia okulary, otwiera ust.
-Ale przecież nie..
-Pada. To deszcz.
Przerywam jej, po czym szybko odwracam. Nie powinni mnie widzieć w tym stanie.
Zastanawiam się wracając do kwatery, jak.
Czemu cię nie powstrzymali, gdy z depresją wypisaną na twarzy i wrzaskiem "Zabiję wszystkich tytanów! WSZYSTKICH!" postanowiłeś zabić i siebie? Nie byłeś tytanem. Nie w naszych oczach.
A potem..
Twoje ciało przebite ostrzem na te stwory.
Ty..

Sasori/Deidara - Dlaczego?

Dlaczego? Dlaczego no? To nie miało tak być. Miałeś być zawsze. Przy mnie, ze mną. Pamiętasz? Nie mów, że byłeś tak egoistyczny, że nie myślałeś, co się stanie ze mną gdy cię zabraknie! Cholera..
Nawet podczas wspólnych zabaw.. Tak, nasze zabawy były sprośne. Nie zapomnę ich, nawet do tej pory mnie bolą. Ale to dobry ból. Będzie mi ich brakować..
Czy wtedy, gdy kazałem powtórzyć ci tą obietnicę, ty mnie zlewałeś? Mówiłeś tak na odwal, żebym jak najszybciej dał ci spokój? Bo przecież marionetki i praca nad nimi były ważniejsze!
A teraz.. Teraz nie mam już nic. Nie mam ciebie. Słabo, bardzo źle. Coraz bardziej tęsknię za naszymi kłótniami.
Drżącą dłoń składam w pięść.
Zobacz, to przez ciebie. Cały drżę. Robię się słab.. Nie! Muszę być silny!
Odgarniam blond grzywę i spoglądam na twoje truchło.
-Miałeś wrócić. Zostać. Pamiętasz?
Warknąłem w twoją stronę. Zaraz zamrugałem. Mam omamy, poruszyłeś się, źle ze mną. Przejechałem dłońmi po policzkach, czując coś mokrego, oczy szczypały. Czemu? Czy to naprawdę boli bardziej od straty rąk? Roześmiałem się nie do końca jak normalny, starłem łzy.
-Miałeś nie zginąć, trwać wiecznie. Gdzie się podziało twoje pojęcie sztuki?